Menu

12 lipca 2021

Z półki leśnej Bibliotekarki - 4. Bioróżnorodność i książka o klonach

plakat "z półki leśnej bibliotekarki"

Bioróżnorodność i książka o klonach

Fascynuje mnie bioróżnorodność. To takie modne słowo, ostatnio dość często używane w dyskusjach na temat leśnictwa, środowiska przyrodniczego i ekologii. Jego sens widzę codziennie podczas spaceru - ze znanym już bohaterem tego bloga – psem Sękiem. W przeciągu 30 lat, odkąd mieszkam w leśniczówce, las zmienił się nie do poznania. To, co tu zastaliśmy i co jest charakterystyczne dla drzewostanów posadzonych na ubogich glebach, w dość skromnych siedliskach, to tzw. monokultura sosnowa. A więc: sosna, sosna, sosna i parę brzózek na obrzeżach upraw sosnowych. Obecnie, po latach pracy, wielu staraniach, zabiegach pielęgnacyjnych, skład gatunkowy naszego lasu radykalnie się zmienił. Oprócz sosny i brzozy, rosną klony, buki, dęby, czeremchy (to akurat gatunek obcy, inwazyjny), czasami jarzębiny, akacje i głogi, a w remizach nawet mirabelki. Las z sosnowego staje się coraz bardziej mieszany, zwraca uwagę jego gatunkowa bioróżnorodność. Jestem tym zachwycona i dostrzegam, jak wielu cudów można dokonać dzięki rzetelnej pracy, perspektywicznemu myśleniu, zaangażowaniu, mądrości i kreatywności, a także sile przebicia i przekonaniu o słuszności podejmowanych działań. Efekt jest tym bardziej znaczący, że gleby są tu nadal słabe, bliskość miasta nie sprzyja zrównoważonemu rozwojowi upraw leśnych, do tego dochodzi problem zaśmiecania lasu, no i na dokładkę od lat panuje coraz większa, wyniszczająca susza!

Bioróżnorodność dostrzegam także w środowisku ludzkim. Jesteśmy tak różni, jak obecny skład gatunkowy Puszczy Bydgoskiej w leśnictwie, w którym mam przyjemność mieszkać! Ostatnio poznałam medytujących witarian i oniemiałam. Witarianie jedzą tylko surowe warzywa. Wegetarianie mogą pokusić się o zjedzenie pieczonego w ognisku ziemniaka. My mogliśmy odważyć się na pieczenie kiełbasek, ale nie chciało mi się gnać po nie do domu. Rozmowy toczyły się leniwie i spokojnie, w blasku pomarańczowych węgiełków dogasającego ogniska. Podczas tego dość zaskakującego spotkania dowiedziałam się, że 20 minut medytacji zastępuje 4 godziny snu. Pomyślałam, że gdybym umiała efektywnie medytować, wówczas przez 40 minut zaoszczędziłabym cennych 8 godzin snu, które mogłabym przeznaczyć na napisanie czegoś ciekawego. W sumie, dla ludzkości, to może i lepiej się składa, że nie medytuję… Niektóre poglądy moich nowych znajomych witarian były dość ekstremalne. Podważały sens szczepień, krytykowały zachłanność koncernów farmaceutycznych, potępiały chemioterapię jako metodę leczenia raka. Spotkanie skłoniło mnie do wielu refleksji - ponadczasowych i ogólnoludzkich (jak lubiła mawiać moja ulubiona polonistka Alicja Dolecka). Czy to rozsądne nie szczepić się przeciwko koronawirusowi w czasie pandemii? Czy ktoś bliski naszym witarianom zmagał się z chorobą nowotworową i z niej wyszedł bez chemioterapii? Czas pokaże, a życie zweryfikuje wszystkie nasze poglądy i przekonania. W coś trzeba wierzyć, żeby nie wpaść w czarną dziurę i nie utknąć w przerażającej Pustce. Następnego dnia, gdy jechałam do biblioteki na rowerku, do Bazyliki ściągały z różnych stron miasta staruszeczki na mszę. Pewnie za jakiś czas inne staruszeczki będą wędrować z matami na łąkę i kłaniać się słońcu o świcie. Ot życie, że tak sobie zrymuję!

okładka książki i kwiaty

„Nie opuszczaj mnie” (Kazuo Ishiguro), czyli książka o ludzkich klonach.

Ta powieść świetnie wpisuje się w temat bioróżnorodności. Książkę (pierwsze polskie wydanie w 2005 r.) poleciła mi Iza, choć z góry uprzedziła, że lekko i przyjemnie nie będzie. I nie było. Nie chodzi o to, że trudno się czytało ze względu na nadmiar skomplikowanych słów czy natłok niezrozumiałych metafor, co to, to nie. W końcu powieść została napisana przez laureata nagrody Nobla w dziedzinie literatury, więc jeśli chodzi o język i wartości literackie, wiedziałam, że nie będzie rozczarowania. Tyle, że oprócz formy, dzieło literackie niesie w sobie także treść. Oczywiście nie zreferuję jej tutaj, bo nie na tym polega moja rola. Podzielę się kilkoma refleksjami, ot i wszystko.

Najbardziej zaskoczył mnie narrator, czyli kluczowa postać książki. Rzadko zastanawiam się nad jego rolą w utworze literackim, ale akurat w przypadku tej powieści to ważne i niezwykłe. Zwłaszcza, że autorem książki jest mężczyzna, zaś pierwszoplanową bohaterką powieści, opowiadającą swoją historię, młoda kobieta. Może właśnie na tym polega geniusz Kazuo Ishigury, może tak właśnie przejawia się nieskrępowana żadnymi więzami fantazja literacka? Opowieść płynie łagodnym nurtem, mam wrażenie, że cały czas jestem tuż przy głównej bohaterce i widzę świat jej oczami. Jak to możliwe, żeby mężczyzna tak wiarygodnie, drobiazgowo i ciekawie odzwierciedlił kobiecy punkt widzenia, wrażliwość, całą sferę emocji? Gdybym podczas lektury miała na głowie czapkę, to na pewno spadłaby mi z głowy.

Niezwykle trudny jest także temat poruszony w powieści, a mianowicie niby zupełnie nierealna wizja istnienia i wykorzystania dla celów medycznych ludzkich klonów. Gdyby rzeczywiście istniały, a kto wie, może gdzieś tam już są, czy mają taką samą skalę odczuwania jak my, którzy nimi nie jesteśmy? Czy tak samo cieszy je wschodzące nad lasem słońce, krople rosy na płatkach kwiatów ognisto-pomarańczowej nasturcji, czy potrafią kochać i rozumieć świat? Można odnieść takie wrażenie, bo podążając za opowieścią Katy, wydaje się nam, jakby była jedną z nas.

Kto więc jest prawdziwszy, bardziej ludzki, wrażliwszy?

Gdzie jest granica, której przekraczać nie wolno?

Polecam tę lekturę z wielu względów. Jest doskonała artystycznie, porusza ważne problemy, skłania do refleksji i zastanowienia nad światem i istotą człowieczeństwa. Jest to książka, którą czytałam z uwagą, żadnego zdania nie dało się przeskoczyć, gdy zdarzyło się, że na chwilę uciekłam myślami w innym kierunku, musiałam wrócić do punktu mego niefortunnego rozkojarzenia.

Może nie jest to lekka lektura na wakacje, ale cieszę się, że ją przeczytałam i – oczywiście – gorąco polecam! Sama na pewno zerknę do innych powieści tego autora.

K. Ishiguro dostał Nobla, gdyż „odkrywa pustkę pod naszym złudzeniem połączenia ze światem”. Mam nadzieję, że ta opinia nikogo nie zniechęci.

1 komentarz: