14 grudnia 2016

Sylwia Chutnik ze "Smutkiem cinkciarza" w Bibliotece UKW



9 grudnia, na ostatnim już w tym roku spotkaniu z cyklu Wrota wyobraźni: akademickie spotkania z literaturą, gościliśmy Sylwię Chutnik, która promowała swoją ostatnią książkę „Smutek cinkciarza”.
   

Sylwia Chutnik - polska kulturoznawczyni, feministka, działaczka społeczna, pisarka, laureatka Paszportu Polityki w kategorii Literatura za rok 2008, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike (w 2009 za Kieszonkowy atlas kobiet, w 2013 za Cwaniary i w 2015 za W krainie czarów).

Spotkanie otworzyła dyrektor Biblioteki UKW  dr Aldona Chlewicka-Mączyńska, a poprowadził je, jak zawsze, Adam Wierzabanowski. Na saksofonie, w formie tematów muzycznych obrazujących rozdziały książki, przygrywał Marcin Dobiec, student Wydziału Edukacji Muzycznej UKW.

W dyskusji wzięła udział dr hab. prof. nadzw. Ewa Górecka oraz dr Iwona Jastrzębska-Puzowska z Instytutu Filologii Polskiej i Kulturoznawstwa UKW.





Pisarka na pytanie, skąd wzięła się ta fascynacja „cinkciarzem”, odpowiedziała, że jest to jej ciekawość pisarska, artystyczna, która jest kontynuacją tego, w jaki sposób patrzy na ludzi. Wyznała także, że lubi swoich bohaterów i bohaterki wynajdywać z właśnie takich niezbyt oczywistych miejsc, zawodów, przestrzeni, których zazwyczaj nie wprowadzało się na literackie salony. „Smutek cinkciarza” to próba stworzenia pewnego rodzaju archiwum przeszłości, archiwum półświatka, czasów minionych, ale nie z sentymentu do PRL-u i tamtej dekady, ale raczej jako pomysł na przechwycenie i zastopowanie tamtych czasów, aby o nich nie zapomnieć, bo to one były naszym elementem przeszłości.


Sylwia Chutnik przyznała, że przez całe dzieciństwo towarzyszyły jej opowieści o klubach, restauracjach, barach i zabawach, ponieważ jej tata grywał na warszawskich dancingach, tak więc dykteryjki i anegdoty, które zawarła w swojej ostatniej książce, są zaczerpniete z bezpośrednich relacji taty.  Zdradziła na spotkaniu: „Mnie zawsze ciągnęło do takiego dancingowego klimatu. Zawsze blisko mi było do tiulu, brokatu i cekinów. To baraszkowanie między ciuchami, przebieranie się, malowanie, tapiry, fryzury. Dancing w dużej mierze ukształtował mój gust na równi z filmem fabularnym Akademia Pana Kleksa.”


Pisarka określiła swoją książkę wyzwaniem literackim. Dancing, anegdoty, stworzenie fabuły i bohatera, było jej potrzebne, aby trochę zmylić ślady, żebyśmy mogli trochę pokluczyć w tej opowieści. „Smutek cinkciarza”, jak sama Sylwia Chutnik zaznaczyła, jest wesołą opowieścią, ale wesołą opowieścią o śmierci, która czyha na końcu. Dodała: „…dla mnie najważniejsze było to, żeby stworzyć taką postać, która będzie korowodem dancingowym prowadziła Państwa do okrutnego finału”.



Pytano autorkę również m.in. o to: czy to jest przypowieść o trudnym życiu w PRL-u, trudnym życiu cinkciarza, profesji już nie istniejącej, dlaczego wplotła teksty tych, a nie innych piosenek, czy nie było pokusy, aby bardziej rozwinąć i rozbudować temat morderstwa, dlaczego przeniosła morderstwo z Sopotu do Warszawy i w końcu, jak wygląda praca nad książką pisaną na zamówienie.



Ewa Górecka podsumowując spotkanie powiedziała, że tę książkę należy przeczytać z kilku powodów: dla osoby z pokolenia znające tamte czasy, to taki dobry powrót do PRL-u w wersji glamour zza której wyziera rozpacz, smutek, beznadzieja i kres tej epoki, ale książka może być nawet bardziej interesująca dla tych osób, które z tymi czasami się nie zetknęły. „Smutek cinkciarza” to wycieczka nie tylko do innej rzeczywistości, ale wycieczka do takiego świata, w którym istnieje inna rzeczywistość, inna hierarchia wartości, inne profesje i inny sposób myślenia. Chociażby ten fakt stanowi już wystarczający powód, żeby chcieć literacko zetknąć się z cinkciarzem i jego smutkiem, aczkolwiek widzimy go w takim chocholim tańcu PRL-u.

Tradycyjnie po spotkaniu autorka rozdawała autografy i rozmawiała z czytelnikami.




Więcej zdjęć - TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz