28 marca 2022

Z półki leśnej Bibliotekarki - 14. Michał Tabaczyński, Agnieszka Wysocka, Józef Herold, Emilia Walczak - "Pamiętnik gapiów"

Grafika wprowadzająca do serii opowiadań "Z półki leśnej bibliotekarki".

 
„Pamiętnik gapiów” – Michał Tabaczyński, Agnieszka Wysocka, Józef Herold, Emilia Walczak

Od chwili, gdy pisałam ostatni tekst na blog, świat zatrząsł się w posadach, a ludzie zamarli z przerażenia i grozy. Niby wiadomo, że nasze życie jest kruche i ulotne jak poranna mgiełka nad Brdą i nic nie jest nam dane raz na zawsze… Ta bolesna świadomość nie chroni, niestety, przed lękiem, przygnębieniem czy rozpaczą. Widok rosyjskich czołgów najeżdżających Ukrainę i ludzi w popłochu opuszczających swoje domy bardzo mnie pogrążył i przygniótł. A więc to już? Zaczęło się? Co robić? Przygotować plecak z ciepłym ubrankiem i uciekać? Kiedy? Dokąd? Po co? Jak długo?

Jak na ironię ostatnia książka, którą polecałam na blogu, czyli „Ślady” J. Małeckiego porusza problem śmierci, która bezustannie, niczym cień, wędruje tuż przy nas i spokojnie czeka, żeby nas do siebie przygarnąć. Lektura nie oswoiła mnie z umieraniem, tym bardziej, że przecież „Ślady” są fikcją literacką, choć z dość realistycznym podtekstem, zaś dzieci, które zginęły w czasie wojny na Ukrainie już nie… Czy można oswoić egzystencjalny lęk?

Książka, którą dziś polecam, a właściwie książeczka pt. „Pamiętnik gapiów” autorstwa M. Tabaczyńskiego, A. Wysockiej, J. Herolda i Emilii Walczak zawiera kilka opowiastek. Pierwsza jest dość przybijająca i trochę pogrążyła mnie w smutku, choć może niepotrzebnie. Pozwolę sobie zacytować fragment, żeby zilustrować treść swoich słów. „Nadzieja, że coś się wydarzy tylko dlatego, że tego oczekujemy (…), jest niedorzeczna: świat bowiem ma nam do zaoferowania – o czym już od dawna donoszą wszystkie media – tylko swój koniec, a tego przecież oczekujemy najmniej. Niby jesteśmy świadomi zbliżającej się katastrofy, niby wszyscy i wszystko wokół o niej trąbią, powtarzają sobie tę straszną nowinę nawet najbardziej zaciekłe plotkary i najzajadliwsi plotkarze, ale nikt z nas tego nie oczekuje. I nikt do końca w to nie wierzy. Błąd z rodzaju tych grubych. Rozmoszczeni w złudnej wygodzie naszego obecnego życia to właśnie końca świata oczekujemy najmniej.”

Kolaż dwóch zdjęć, na jednym dwie książki: Pamiętnik gapiów i Pamiętnik gapia

Postanowiłam nie poddawać się i przebrnęłam przez tę literacką miniaturkę. Opowiadanie Michała Tabaczyńskiego, z którego pochodzi powyższy cytat, poświęcone jest… Ni mniej ni więcej tylko naszemu poczciwemu ogrodowi botanicznemu. A można by pomyśleć, że Apokalipsie. Autor nawiązuje w nim do powieści Jerzego Pilcha pt. „Żywego ducha”. Nie czytałam jej, ale wiem, że traktuje o upadku świata. Ogród botaniczny ma być ostatnią jego ostoją. Nie będę wdawać się w filozoficzne dywagacje o końcu świata, bo mogłabym utknąć w martwym punkcie, a szkoda mi i siebie, i Czytelników tego tu bloga. Mam nadzieję, że jeszcze tacy są… Ogród botaniczny bardzo lubię, kiedyś wędrowałam przez ten magiczny zakątek Bydgoszczy codziennie do pracy. Urzekały mnie w nim białe fiołki wonne, rosnące tuż przy płocie i różowe nenufary, delikatnie kołyszące się na powierzchni stawu. O pozostałych osobliwościach przyrodniczych warto poczytać, nawet jeśli jest to takie katastroficzne opowiadanko.

Książeczka sprawi prawdziwą frajdę bydgoszczanom zakochanym w swoim mieście. Wiem, to może być nużące, ale lubię czytać książki, których akcja toczy się w naszej poczciwej Bydgoszczy lub na jej obrzeżach. Na szczęście kolejne opowiadanie nie wieści upadku ludzkości, tylko poświęcone jest dzielnicy Szwederowo. „Pamiętam Szwederowo ogrodów, sadów, szklarni i pasących się na Inowrocławskiej krów…” – wspomina autor. I takich obrazków jest kilkadziesiąt. Zaintrygował mnie, chyba najbardziej ze wszystkich, tekst pt. „Niepamięć. Polskie obozy koncentracyjne w Bydgoszczy”. Tego już nie opowiem, tylko odeślę do tekstu „Pamiętnika gapiów”.

Jaka historia bywa przewrotna! Jak niewiele potrzeba, aby świat po raz kolejny stanął na głowie! Malutki zapalnik, czyjeś nieposkładane myśli, nienawiść trawiąca schorowany umysł, słowa podżegające do mordu, czasami w imię pięknych idei, choćby obrony znękanego narodu przed faszyzmem i już zło płynie niczym rwąca rzeka zatapiając domy, ludzi, kwiaty na parapetach, firanki, które jeszcze niedawno powiewały dyskretnie, lekko poruszone wiosennym wiatrem, a nie wichrem historii wieszczącym kolejną dziejową zawieruchę.

Rano, gdy wyjeżdżałam rowerkiem do biblioteki, na brzegu lasu pasły się sarny. Jak gdyby nigdy nic, spokojnie skubały sobie zieloną trawę wybijającą coraz odważniej z jeszcze niedawno zmrożonej ziemi. Trwajcie, moje kochane sarny, obłoki na niebie, szumiące lasy, motyle cytrynki, skaczące pliszki i stukające zapamiętale w sosnowe pnie dzięcioły. Trwaj dobry świecie, niech żadne czołgi nie rozjadą cię na miazgę i żaden krzyk nie przetnie, niczym ostrze noża, ciszy zielonego lasu. Kładźcie się na serce łagodne opowieści, dobre książki – uczcie mądrości i dodawajcie otuchy, poszerzajcie horyzonty i łagodźcie obyczaje.

Ot, tak mi się napisało.

Zapomniałam napomknąć, a to chyba jest kluczowe, że w. w. książeczka została wydana rok po wznowieniu popularnego „Pamiętnika gapia” Zbigniewa Raszewskiego… Nawiązuje do niego treścią i szatą graficzną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz