17 czerwca 2024

Wycieczka z okazji Dnia Bibliotekarza 2024 - relacja




Bibliotekarze i pracownicy Wydawnictwa UKW mieli wspaniałą okazję wyjechać na wspólną wycieczkę z okazji Dnia Bibliotekarza. Poniżej relacja naszego przewodnika, dr. Sławomira Łanieckiego.  

Bibliotekarze UKW na sobotniej wycieczce (z przewodnikiem )

W minioną sobotę 15.06.2024 r., przy sprzyjającym na plenerowe wypady „okienku pogodowym”, miałem wielką przyjemność poprowadzić kilkudziesięcioosobową grupę moich koleżanek i kolegów z Biblioteki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego oraz z Wydawnictwa UKW szlakiem nadnoteckich i pałuckich historycznych miejsc, a przy okazji bardzo uroczo osadzonych w niezwykłych przyrodniczych okolicznościach.


W ramach naszego zwiedzania odwiedziliśmy malowniczo położony w meandrach Noteci i na zboczu morenowym dwór w Chobielinie, gdzie ugościł nas i osobiście oprowadzał Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski. Chobielin to przeurocze miejsce z zabytkowym XIX-wiecznym dworem, z tarasowym parkiem, z fragmentem rzeki Noteci przeciętej jazem spiętrzającym wodę, z pozostałościami po dawnym młynie wodnym oraz niezwykłym widokiem na rozłożystą łąkową pradolinę toruńsko-eberswaldzką w okolicach Nakła nad Notecią z panoramą samego miasta położonego na przeciwległym zboczu moreny czołowej. Jednym z dawnych właścicieli chobielińskiego majątku była zamożna w regionie polska rodzina Reysowskich. Wcześniej, do czasów rozbiorowych, wieś była „państwowa” i przynależała do kasztelanii nakielskiej z której dochody czerpał każdy kolejny nakielski kasztelan.




W dalszej naszej podróży zahaczyliśmy o Samoklęski Duże, które swoją nazwę wywodzą od staropolskiego określenia „sowie kląskanie” (tłum. sowie pomrukiwanie). Dla przykładu wspomniany Chobielin swoją nazwę wywodzi od staropolskich „chrabi”, czyli chwastów, badyli. Wracając do Samoklęsk Dużych (po sąsiedzku są też Samoklęski Małe), majątek w okresie staropolskim przez kilkaset lat wchodził w skład tzw. klucza szubińskiego i był własnością prywatną. We wsi, co mało kto wie, stoi odrestaurowany i otoczony w miarę zadbanym parkiem okazały dwór w stylu willi palladiańskiej wzniesiony w 1865 r. przez ówczesnych właścicieli, niemiecką rodzinę von Poll. Samoklęska część tej rodziny, w okresie okupacji hitlerowskiej, dobrze zapisała się w pamięci polskich mieszkańców tych okolic (w odróżnieniu od właściciela Grocholina, zagorzałego hitlerowca, Hansa von Rosena). Niepotwierdzona „legenda” głosi, że majętność tę przed laty kupił jeden z najbogatszych Polaków, nieżyjący już Aleksander Gudzowaty.

Kolejnym etapem naszej podróży była miejscowość Turzyn pod Kcynią. Pochodzenie nazwy wsi łatwo się domyśleć. To zwierzę Tur. Musiało ono licznie w średniowieczu tutaj występować, bo i podobnych nazw w pobliżu jest kilka, np.: Tur czy Turzynek. W opisywanym Turzynie, dwieście metrów od drogi wojewódzkiej, znajduje się pięknie odrestaurowany przez Andrzeja Morawskiego i jego rodzinę dawny turzyński forlwark. Nie ma tam pałacu ani dworu, gdyż przez długi czas funkcjonował jedynie folwark oddawany w dzierżawę lub w zarząd przez dawnych właścicieli, m.in. Skórzewskich (siedziba rodowa w Lubostroniu), Rogalińskich (siedziba rodowa w pobliskim Królikowie) czy Kiehnów (siedziba rodowa w sąsiednim Zalesiu). Niemniej jednak obecnym właścicielom udało się natchnąć to miejsce pierwotnym pięknem niezwykle wiernie odtwarzając XIX-wieczny folwark. To miejsce żyje przede wszystkim końmi i regularnie organizowanymi zawodami hippicznymi nawet rangi ogólnokrajowej oraz prywatnym Muzeum Przyrody i Łowiectwa. Więcej historii o tym miejscu można przeczytać w mojej książce: S. Łaniecki, „Turzyn. Dzieje majątku i właścicieli od XIV wieku do czasów współczesnych”, Białystok 2022. Tam czytelnik dowie się m.in., że dawni właściciele Turzyna, koligacjami małżeńskimi, weszli w krąg rodzinny koronowanych rodów – francuskich Burbonów, angielsko-szkockich Stuartów czy rosyjskich Romanowów.



Z Turzyna przenieśliśmy się do Grocholina leżącego po przeciwległej stronie kcyńskiego wzgórza. Podobnie jak poprzednie miejsca, wieś także pochodzi z XIV w. Jej nazwa wywodzi się od średniowiecznego imienia „Grochol(ł)a. Grocholin ze swoim XVII-wiecznym późnogotyckim dworem obronnym z wieżą przyozdobiona rzeźbą „smoczej ryby” jest prawdziwą perłą na mapie architektonicznych zabytków nie tylko naszego województwa, ale w skali całego kraju. Dwór oraz stojący po sąsiedzku XIX-wieczny pałac otacza zabytkowy park z wieloma gatunkami drzew liczącymi sobie nawet po kilkaset lat. Swoista perłą wśród nich jest platan – czwarty co do wielkości w Polsce (ponad osiem metrów w obwodzie). Dawniej Grocholin należał do wybitnych postaci wielkopolskich, m.in. do Wincentego z Szamotuł czy Mikołaja z Oporowa. Potem przez długi czas władali nim Baranowscy herbu Jastrzębiec. W Grocholinie bywali m.in. hetman Stefan Czarniecki, który w okolicach toczył bitwy ze Szwedami, była też królowa Maria Kazimiera, żona króla Jana II Kazimierza, tutaj zawiązywała się konfederacja kcyńska będąca odłamem konfederacji barskiej. Obecnie majętność należy do Marka Czarneckiego, który udostępnił nam to miejsce do zwiedzenia.




Na zakończenie objazdu na dłuższy czas zatrzymaliśmy się w niezwykle malowniczo położonej na jednym z najwyższych w Wielkopolsce wzniesień miasteczku Kcynia. Jego historia jako miasto zaczyna się w 1262 r. Przez wieki okresu staropolskiego Kcynia była stolicą powiatu kcyńskiego. Był tu zamek i mury obronne, po których niestety nie zachowały się ślady. Mniej więcej od tamtej pory istniało miejscowe Bractwo Kurkowe – najstarsze w Wielkopolsce. Tutaj walczono ze Szwedami w czasie „Potopu”, swoje walki toczyli konfederaci barscy (tzw. konfederaci kcyńscy), miasteczko odwiedził król Zygmunt III Waza, tutaj urodził się i przez wiele lat mieszkał wielki, światowej dziś sławy fizyk Jan Czochralski, mieszkańcy Kcyni uczestniczyli w kilku powstaniach, m.in. w powstaniu z 1848 r. czy Powstaniu Wielkopolskim z lat 1918–1919. O karmelitach nie można zapomnieć, wszak do dziś zachował się kościół i zabudowania poklasztorne z zabytkową kalwarią. We wrześniu 1939 r. miasto doświadczyło niemieckich bombardowań oraz hitlerowskich zbrodni, w tym całkowitej likwidacji mieszkańców pochodzenia żydowskiego. Obecnie Kcynia to niepowtarzalna architektura miejska, której najstarsze budynki pochodzą jeszcze z XVIII w. Miasto wielu kultur, w którym znaleźć można wiele śladów po dawnych mieszkańcach – Żydach, Niemcach i oczywiście Polakach.



Gdyby komuś jeszcze brakowało informacji na temat opisanych wyżej miejsc, a także chciałby dowiedzieć się o kolejnych perełkach historii i kultury materialnej tego regionu, zachęcam do lektury: S. Łaniecki, „Nadnoteckie pałace, dwory, folwarki Krajny i Pałuk”, Toruń 2013 lub sięgnięcie po wcześniejsze wydania.


tekst: dr Sławomir Łaniecki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz