25 lutego 2016

Wystawa "Mapy koloru" już otwarta - relacja z wydarzenia



23 lutego br. w Bibliotece UKW odbyło się otwarcie wystawy malarstwa Ewy Raczyńskiej-Mąkowskiej pt. „Mapy koloru”. Gości przywitała oraz wernisaż otworzyła i poprowadziła z-ca dyrektora Biblioteki UKW Barbara Maklakiewicz. Zaprezentowała malarkę w kilku zdaniach: „Absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu i Urbanistyki na Politechnice Warszawskiej. Przez wiele lat pracowała w służbach konserwatorskich, a w latach 1991-1999 była Miejskim Konserwatorem Zabytków w Bydgoszczy. W ciągu kolejnych 15 lat prowadziła własne biuro projektowe, specjalizujące się w opracowaniach kolorystycznych i renowacjach obiektów architektury na terenie całego kraju. Jest członkiem Rady ds. Estetyki przy Prezydencie Bydgoszczy. Pracuje w Zakładzie Wzornictwa na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy, gdzie prowadzi Pracownię Kształtowania Przestrzeni. Oprócz pracy na uczelni nadal czynnie projektuje, zajmuje się malarstwem, fotografią, badaniami nad wizualnością miasta, działa w kilku stowarzyszeniach zawodowych. Obrazy Ewy Raczyńskiej-Mąkowskiej znajdują się w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą, m.in. w USA, Anglii, Francji i Niemczech.”



Wprowadzenia do wystawy miała dokonać Beata Romanowicz, jednak z przyczyn od siebie niezależnych nie mogła przybyć na wernisaż. Zastąpiła ją dyrektor biblioteki dr Aldona Chlewicka. Przytoczyła również fragment wstępu do katalogu wystawy napisanego przez Beatę Romanowicz: „[…] Te kompozycje powstały właśnie z emocji, a na prostym medium, tak precyzyjnie wybranym, tworzą mapy tego, co działo się i rozgrywało w przestrzeni wewnętrznej, w intuicyjnej i intelektualnej wrażliwości. To mapy emocji. Najintymniejsza część ludzkiego życia, najsubtelniejsza i bardzo krucha. Kto odważy się komentować? Autorka ma prawo odmówić, swoją opowieść bowiem zawarła już w barwnych Mapach. Niemniej dostajemy od niej pewne wskazówki, wśród których ważne są np. kolory, jakimi buduje nie tylko kompozycję, ale i nastrój. Każdy z nas może wybrać i śledzić swój własny wątek. Czasem wydaje się, że oglądana Mapa jest już czytelna, bo postrzegamy ją jako swojską, zrównoważoną kompozycję, która łagodzi moment pierwszego wyzwania. Tymczasem może to być moment, w którym zaczyna się drugie życie Mapy, tętniące pod pierwszą warstwą. Warto wówczas pochylić się nad fragmentem czy skupić uwagę na detalu, który odsłoni zarówno techniczną, warsztatową stronę obrazu, jak i pokaże czasem jeszcze bardziej skłębione pokłady emocji, wrażeń i myśli. W tych detalach widać dalszy ciąg opowieści wnikający głębiej, dobitniej. Choć Autorka nigdy nie obiecuje, że dowiemy się wszystkiego… Ten, kto doszedł do tego etapu drogi już wie, że znalazł własną legendę do odczytywania znaków. Wielokierunkowa podróż, po której prowadzą Mapy, to emocjonalne wyzwanie, ale i pełen pięknej radości przywilej, jakim obdarowała nas Autorka.” 


Głos zabrała również bohaterka wieczoru pani Ewa Raczyńska-Mąkowska: „zdecydowałam się na pokazanie przede wszystkim map koloru […] i to one są tutaj wiodącą serią. Jest kilka prac uzupełniających, które dołączyłam, ponieważ one stanowią forpocztę tego co prezentuję. […] Do tej pory unikałam przedstawień figuralnych, głównie jest to pejzaż, architektura, jakby wariacje na ten temat. One pokazują coś z bliska. Późniejsze prace pokazują z daleka, stąd skojarzenie z mapami. Dla mnie najważniejsze, i to jest jakby wspólny mianownik wszystkiego co robię od początku, to kolor i emocje, i pewnie się to nie zmieni, tylko będzie w różny sposób wyrażane. Kolor mocny, choć pewnie nie dla każdego do przyjęcia, intensywność kolorów jest we mnie i zapisem moich emocji, ja tak czuję i tak maluję. […] Zawsze szukam jakiejś inspiracji, jakichś tematów, od których mogę zacząć budować kompozycję. Jeżeli powstaje seria, to łapię pewne przyczółki tematyczne, a potem wokół nich powstają następne prace, żeby stanowiły pewną całość. Te prace mają swoje tytuły, natomiast tutaj świadomie zrezygnowaliśmy z podpisywania prac, żeby państwu nie narzucać interpretacji, tylko żebyście czytali sercem. […] Prace najnowsze są zaprzeczeniem tego co powiedziałam wcześniej, albo potwierdzeniem tego, że jestem osobą zmienną, i są to cztery nagie kobiety. Idę w kierunku osób, żeby troszkę odreagować i odpocząć od pejzażu i abstrakcji. […] Nie ma mojego malowania bez muzyki. Dlatego nie wyobrażałam sobie, żeby mój wernisaż odbył się bez malowania dźwiękiem. Zaprosiłam jako wspomaganie wernisażu moich przyjaciół Waldemara Knadego i Krzysztofa Majchrzaka, którzy przyjechali specjalnie z Paryża i którzy uświetnią tę wystawę swoją perfekcyjną grą.[…]”


Menager zespołu „Magic Duo”, Marzanna Hartwig, dokonała krótkiego wprowadzenia do występu obu muzyków: „Duet ma trzy miesiące i narodził się w Bydgoszczy. Jeżeli kiedyś będzie o nim głośno, a na pewno będzie, to będzie miał korzenie bydgoskie. Zostały już nagrane pierwsze cztery utwory. Przypadek sprawił, że Ewa przywędrowała na pierwszy koncert, pierwsze wspólne granie panów, które miało miejsce w grudniu. Swoim urokiem osobistym i niepowtarzalną aurą tak nas zauroczyła, że nawiązała się między nami wszystkimi przyjaźń. Chcemy podziękować Ewie, że jest tak wspaniałą, mądra i utalentowaną kobietą.” 








Po koncercie, przy winie i poczęstunku, był czas na zwiedzanie wystawy i rozmowę z artystką.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz