Sylwetkę zmarłego w 2012 r. artysty przedstawił Maciej Chlewicki, który w bardzo wnikliwy sposób zarysował postać, jak i twórczość Jerzego Świecimskiego, będące ze sobą ściśle splecione. Wspomniał jak pod koniec życia zapytano artystę po co maluje? Powiedział, że chciałby coś po sobie pozostawić. Dlaczego? Profesor Świecimski szedł przez całe życie samotnie, pomimo tego, że otaczali go ludzie, przyjaciele. Mam wrażenie, że on w tym świecie nie za dobrze się czuł i całkowicie poświęcił się pracy zawodowej, sztuce i był prawdziwie artystyczną duszą, nie w stereotypowym wydaniu, ale w sposób poważny i głęboki – dodał. Poprzez malarstwo autor dzielił się ze światem tym co ma do powiedzenia w piękny sposób. Artysta obdarowywał instytucje swoimi dziełami, aby inni ludzie mogli oglądać i cieszyć się jego pracami. Profesor sam organizował i tworzył też wystawy, które były dziełami sztuki, był z nich znany i szanowany, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Powodem do rozczarowania i wielkiego zawody był jednak fakt, że z czasem były one demontowane, znikały, niekiedy w nie ingerowano bez jego zgody, i w efekcie zostawało po nich jedynie kilka zdjęć. Drugim więc nurtem, w którym się odnajdywał, było malowanie, ponieważ w swojej istocie obraz jest materią, w którą nikt nie może zaingerować i która pozostanie po autorze już na zawsze. I to był właśnie ten ślad, który mógł pozostawić po sobie chcąc tworzyć dzieła ponadczasowe. Profesor Świecimski większość swoich obrazów traktował jako subiektywną wypowiedź dotyczącą jego własnych przeżyć, emocji, doświadczeń i wspomnień. Dokonuje się magiczny akt przekucia prawdy przeżycia w coś, co jest obiektywnie piękne. I my nie musimy wiedzieć, jaki jest tytuł tego obrazu, jaki nastrój i jakie wspomnienia nim kierowały - mistrz Świecimski potrafił pozostawić po sobie okruchy piękna, którymi możemy się zachwycać w tej obiektywnej, uniwersalnej postaci. Osobowość Profesora dodaje smaku temu wszystkiemu, wartości estetycznej nie podnosi, ale otacza obrazy pewną metafizyką. Podsumowując, profesor Chlewicki dodaje: Widziałbym jego działalność malarską jako zdolność przekuwania egzystencjalnej prawdy w okruchy piękna, które pozostawił. Jeżeli Profesor liczył na to, że uda mu się zostawić coś trwałego, to właśnie piękno jest najlepszym sposobem, żeby tę trwałość sobie zapewnić.
Wśród gości wernisażu była m.in. Sonia Zengel, malarka, która przyznała, że nie znała twórczości Artysty, ale doceniła Jego dzieła oraz dziękowała za piękną prezentację sylwetki Jerzego Świecimskiego prof. Maciejowi Chlewickiemu.
Swoim doświadczeniem podzieliła się również kustosz Barbara Maklakiewicz, która miała okazję poznać Profesora w 2009 roku podczas organizowania Jego wcześniejszej wystawy oraz skorzystać z wielu jego cennych wskazówek na temat aranżacji wystaw. Wspomniała także o ważnej postaci, która miała duży wpływ na to, że wystawę udało się zorganizować - o kuzynie artysty Januszu Masłowskim z Warszawy, a który był wielkim wsparciem dla malarza pod koniec Jego życia. Pan Janusz jest w posiadaniu kilkunastu prac, które powstały właśnie przed śmiercią artysty i które obiecał podarować naszej Bibliotece.
Na koniec swoją refleksją, dotyczącą odbioru prac i samego Artysty, podzieliła się Hanna Strychalska, historyk sztuki: Dla mnie jest to malarstwo intelektualne z mocną, konkretną, masywną formą. Kompozycje są uporządkowane, tonacja monochromatyczna, bogata w szarościach, ożywiona jedynie akcentami kolorystycznymi. Profesor właśnie tak odbierał rzeczywistość. Odnalazł się w awangardzie z przełomu XIX i XX wieku, bliski mu był kubizm, École de Paris i to go inspirowało. Był intelektualistą – bo ja to widzę w obrazach, subtelny, raczej skomplikowany…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz